Olejki eteryczne to zawarte w roślinach mieszaniny różnych związków chemicznych, które mogą występować we wszystkich częściach rośliny (kwiatach, liściach, łodygach, korzeniach, owocach). Są to bardzo lotne i niezwykle wonne substancje, które mają kilka dość ciekawych właściwości. Ponadto tym eksperymentem możemy udowodnić współ domownikom, że chemia to nie tylko nieprzyjemne zapachy :)
O olejkach eterycznych słów kilka
 W skład olejków wchodzą  najczęściej terpenowane węglowodory, alkohole, fenole, ich estry lub  dalsze pochodne. Gęstość właściwa większości olejków jest mniejsza niż  wody. W temperaturze pokojowej olejki mają zwykle konsystencję                                      płynną, rzadziej mazistą, a  wyjątkowo zestalają się (olejek anyżowy). Najczęściej są bezbarwne, ale  mogą być lekko żółte,                                      brunatnawe, błękitne i zielone.  Bardzo słabo rozpuszczają się w wodzie, natomiast stosunkowo łatwo  rozpuszczają się w                                      tłuszczach, rozpuszczalnikach  organicznych oraz innych olejkach eterycznych. Olejki są optycznie  czynne - prawo- i                                      lewoskrętne. Temperatury wrzenia  mieszczą się zwykle w przedziale 150-300oC.
 Olejki wytwarzane są w  wyspecjalizowanych tkankach wydzielniczych roślin. W komórce powstają  tylko w cytoplaźmie i                                      są one uważane za końcowe produkty  przemiany materii.
 Separacja z tkanek roślinnych
 By móc korzystać z  dobrodziejstw danych nam przez naturę w postaci pięknie pachnących  olejków musimy je jakimś sposobem wydobyć ze struktur roślinnych.                                      Sposobów na to jest conajmniej  kilka ale w tym eksperymencie zajmę się metodą: destylacji z parą wodną.
 Wiele związków chemicznych, w  tym właśnie olejki podczas normalnej destylacji uległo by rozkładowi w  zbyt wysokiej temperaturze. Aby możliwe było ich oddestylowanie, należy                                      wykonywać ten proces w niższej  temperaturze, co jest możliwe w metodzie z parą wodną. Opiera się ona na  prawie Daltona, które mówi, że całkowita prężność pary nad  mieszaniną                                      niejednorodną stanowi sumę  prężności par składników mieszaniny, niezależnie od ilościowego stosunku                                      składników. Z tego wynika, że  dopóki istnieją obie fazy ciekłe, destylat będzie miał stały skład, a temperatura wrzenia będzie                                      niższa niż każdego ze  składników osobno. Stosuje się więc tę metodę do destylacji cieczy lub  ciał stałych (niskotopliwych) o                                      wysokich temperaturach wrzenia lub  do wydzielania lotnego z parą wodną składnika ze złożonych mieszanin.
 Praktyczne wykonanie
 By przeprowadzić destylację musimy zestawić aparaturę wg. schematu poniżej:
 
 W zbiorniku oznaczonym  numerem 1 będziemy wytwarzać parę wodną, którą podamy szklaną rurką do  kolby nr 2 w której będzie znajdował się przygotowany materiał roślinny z  wodą. Wydzielone z materiału pary wraz z nie skondensowaną parą wodną  przechodzą do chłodnicy (nr 3) gdzie ulegają skropleniu i zbierają się w  odbieralniku (nr 4).
 
 Na zdjęciu powyżej  przedstawiłem moją wytwornicę pary składającą się z kolby napełnionej  wodą, płaszcza grzejnego i regulatora mocy grzałki.
 
 A tu zdjęcie prawie  kompletnego zestawu bez odbieralnika skroplin. Kiedy aparatura jest już  gotowa możemy rozpocząć grzanie kolby z wodą pod warunkiem, że wcześniej  odpowiednio przygotowaliśmy materiał roślinny.
 
 Olejki są zamknięte w  strukturze tkanki roślinnej i samym podgrzaniem bardzo trudno było by je  stamtąd usunąć, musimy więc najpierw mechanicznie rozbić tkanki. Na  początek wziąłem pod nóż cytryny i jako że akurat tego dnia nie miałem  zbyt wiele czasu po prostu starłem skórkę z całej cytryny na zwykłej  tarce kuchennej.                                      Co prawda nie jest to należyte  przygotowanie materiału, ale na pewno duża część komórek została  uszkodzona co umożliwi oddestylowanie przynajmniej części pożądanej  substancji.
 
 Następną czynnością jest  przeniesienie już mocno pachnącego materiału do kolby i zalanie go wodą o  temperaturze ok. 70 oC. Optymalnym rozwiązaniem jest  umieszczenie tej kolby w oddzielnym płaszczu grzejnym ze sterownikiem  mocy oraz kontrolą temperatury wewnątrz kolby. Ja na razie uprościłem  aparaturę wstępnie ogrzewając wodę dodaną do rozdrobnionego materiału by                                      nie skropliło się tu na początku  zbyt dużo wody z kolby będącej źródłem pary. W dalszej fazie destylacji  strumień pary powinien już utrzymać właściwą temperaturę.
 
 Wprowadzana do kolby gorąca  para energicznie miesza i ogrzewa zawiesinę skórek cytrynowych w wodzie.  Wypłukane olejki odparowują i razem z pozostałą parą wodną trafiają do  chłodnicy gdzie ulegają skropleniu i spływają do odbieralnika.
 
 We wstępie napisałem już, że  olejki eteryczne nie mieszają się z wodą i mają od niej mniejszą  gęstość. Jest to dla nas rewelacyjna właściwość bo w odbieralniku mamy  już gotową substancję nie wymagającą szczególnych zabiegów mających na  celu oddzielenie jej od czynnika pomocniczego czyli wody. Nasz olejek  tworzy warstewkę na powierzchni skroplonej pary wodnej.
 
 Po przelaniu cieczy z  odbieralnika do menzurki dokładnie widać granicę faz oraz ilość  otrzymanego produktu. Z jednej dużej cytryny otrzymałem 0,5 cm3 olejku eterycznego. Na pewno jest go tam sporo więcej ale jak już  wspomniałem dość znacząco uprościłem proces więc i efekt na pewno jest  mocno zaniżony.
 
 Na tym z kolei zdjęciu możemy  zaobserwować znaczną różnicę gęstości otrzymanego olejku i wody.
 
 I jeszcze mały test palności -  olejki eteryczne należą do grupy substancji wysoce łatwopalnych.  Nasączony papierek zapalił się natychmiast i spalił w ułamku sekundy  bardzo jasnym i mocno kopcącym płomieniem.
 Olejek pomarańczowy - proces destylacji "bez uproszczeń".
 Na początku zajmiemy się  pozyskaniem odpowiedniego materiału do eksperymentu, akurat jest zima  więc zakup kilku pomarańczy będzie bardzo dobrym pomysłem bo są one  bogate w witaminę C. W wiadomy sposób pozbywamy się ich wnętrz a skórki,  które normalnie wyrzucamy oddzielamy od gąbczastej substancji, która  znajduje się pomiędzy miąższem a zewnętrzną jej warstwą.
 
 Następnie ogolone skórki  kroimy na desce w małą kostkę, wsypujemy do małego pojemnika i mrozimy.  Jest to dobry pomysł tym bardziej, że nie musimy spożywać jednocześnie  kilku pomarańczy :). Do pojemnika możemy sukcesywnie dosypywać nową  porcję pokrojonych skórek.
 
 Celem mojego eksperymentu  jest oprócz destylacji olejku także określenie ile go w jednej  pomarańczy jest. Zamroziłem więc skórki tylko z dwóch dużych pomarańczy.  Gdy nasza mrożonka jest już gotowa przesypujemy ją do dużej zlewki,  dolewamy trochę ciepłej wody i miksujemy blenderem na rzadką, jednolitą  papkę.
 
 Wydajność destylacji będzie w  bardzo dużym stopniu zależała od tego jak mocno uda nam się rozdrobnić  materiał - im bardziej będzie rozdrobniony tym więcej komórek z olejkiem  otworzymy.
 
 Po potraktowaniu blenderem  raczej nikt nie był by w stanie rozpoznać co znajduje się w zlewce. Tak  przygotowane skórki nadają się już do destylacji więc odstawiamy je na  bok i zajmujemy się aparaturą destylacyjną.
 
 Sam układ nie różni się  niczym od tego zastosowanego przy destylacji skórek cytrynowych, dodałem  jedynie sondy dokonujące pomiaru temperatury zawiesiny skórek w wodzie (T1) i par przy wylocie z kolby (T2).  Pomiary te pozwolą nam naocznie zaobserwować Prawo Daltona oraz pokażą  kiedy destylacja dobiegnie końca. Dodałem też mieszadło magnetyczne z  płytą grzejną, które zapewni równomierny rozkład temperatury oraz  podgrzeję mieszaninę przed przystąpieniem do wdmuchiwania pary.
 
 Ładujemy wcześniej  przygotowaną papkę do kolby i dolewamy niewielką ilość wrzątku tak by  płyn wypełnił kolbę w 2/3 jej objętości i zaczynamy mieszanie oraz  wstępne ogrzewanie. Pamiętajmy by nie wlewać więcej cieczy bo w trakcie  destylacji spora część pary skropli się w kolbie i może dojść do tego że  będziemy musieli przerwać destylacje bo w kolbie nie będzie już  miejsca.
 
 Gdy temperatura w kolbie przekroczyła 70oC rozpocząłem wdmuchiwanie pary wodnej i wyłączyłem bezpośrednie podgrzewanie.
 
 Niestety olejki zaczęły się  skraplać w nieodpowiednim miejscu i wracały do kolby, postanowiłem  trochę ją zaizolować.
 
 Po wykonaniu prowizorycznej  izolacji termicznej sytuacja się zmieniła - temperatura wzrosła a olejki  wykraplały się we właściwym miejscu czyli w chłodnicy. W tym właśnie  miejscu zaobserwowałem wspomniane wcześniej prawo - temperatura rosła,  ale w pewnym momencie zatrzymała się na poziomie 94 oC i nie podniosła się przez dłuższy czas nawet trochę.
 
 Dopiero gdy prawie cały  olejek został oddestylowany i znalazł się w odbieralniku temperatura  zaczęła wzrastać.
 
 Okazuje się, że Dalton  naprawdę miał rację, dopóki w mieszaninie istniały dwie fazy: woda i  olejki eteryczne temperatura pozostawała stała na niższym poziomie.  Dopiero po usunięciu olejku temperatura dalej zaczęła wzrastać. Gdybyśmy  zastosowali tu zwykłe podgrzewanie dostarczali byśmy dużo energii w  jednostce czasu a to spowodowało by szybkie przegrzanie mieszaniny i  rozpad olejków.
 
 W odbieralniku olejek pływa  po wodzie, by go oddzielić i zmierzyć jego objętość w menzurce do pipety  dołączyłem strzykawkę by ustami nie zasysać par.
 
 Przypomnę tylko, że do  eksperymentu użyłem skórek z dwóch pomarańczy, uzyskałem z nich 2,2 cm3, czyli z jednej pomarańczy możemy uzyskać ok. 1,1 cm3 pięknie pachnącego olejku.
 
 Gdy przymierzałem się do tego  eksperymentu myślałem, że w jednym owocu tych olejków jest naprawdę  bardzo mało, prawdę mówiąc to myślałem, że uzyskam choć kilka kropel.  Teraz to mi bardzo szkoda tych wszystkich wyrzuconych do kosza skórek,  tym bardziej że ich ceny są wysokie.
 Ponadto to co kupujemy w  większości sklepów naprawdę nie może się równać z tym co oddestylowałem.  Gdy dodałem kilka kropel do ultradźwiękowego nawilżacza natychmiast w  całym domu był wyczuwalny silny zapach pomarańczy.