Z powodu braku czasu moja nagrzewnica odstała trochę na półce z napisem: niedokończone projekty. Ale wreszcie się udało, jeden wolny weekend i rozwiązanie wszystkich problemów przyszło łatwo.
Prace rozpocząłem od umieszczenia na jednej płytce PCB zasilacza symetrycznego do zasilania czujnika LEM wraz z rezystorem pomiarowym (schemat dostępny w dziale Przetworniki/detektory w Warsztacie elektroniki).
Do tej pory cały układ znajdował się na płytce prototypowej i ze względu na swoje wymiary sprawiał kłopoty.
Teraz płytka umieszczona jest na stałe w urządzeniu i w momencie uruchamiania wystarczy tylko dołączyć zasilanie i sondę pomiarową oscyloskopu by obserwować przebiegi prądu w obwodzie rezonansowym.
Kolejna czynność to zamocowanie elementu indukcyjnego do płyty drewnianej. Zrobiłem to w prosty sposób wyginając odcinek aluminiowego płaskownika i wklejając w ten profil rdzeń z nawiniętym uzwojeniem.
I największy problem z jakim borykałem się w tym układzie. Kondensatory foliowe, które zastosowałem wcześniej potężnie się nagrzewały i zmieniały swoją pojemność przez co układ bardzo szybko mi się rozstrajał. Musiałem na bieżąco zmieniać częstotliwość wzbudzającą i chłodzić kondensatory silnym strumieniem powietrza, ale nawet wtedy nagrzewnica nie mogła pracować dłużej jak minutę. Zastosowanie 24 szt. kondensatorów MKT Wima o pojemności jednostkowej 15 nF na napięcie 2 kV rozwiązało problem całkowicie.
Blok kondensatorów nawet przy maksymalnym obciążeniu nie nagrzewa się wcale. Nawet po dłuższej pracy ich temperatura podnosi się nieznacznie. Częstotliwość rezonansowa nie zmienia się, raz dostrojony układ pracuje bez zarzutu cały czas.
Całą elektronikę osłoniłem płytą pleksy dla bezpieczeństwa oraz dla poprawienia estetyki układu.
Po włączeniu urządzenia w zależności od wielkości i rodzaju elementu umieszczonego we wnętrzu uzwojenia wzbudnika, po krótszej lub dłuższej chwili (kilka sekund do 2 min) przedmiot zaczyna świecić coraz mocniejszym światłem.
Czasem jeśli element nie jest zbyt duży rozgrzewa się tak bardzo, że zaczyna świecić białym światłem.
A tu dwa dodatkowe elementy, o których już wspominałem w poprzednich opisach. Nie przewidziałem ich podczas projektowania głównych płytek PCB więc musiały trafić na inną.
Na tym zdjęciu postawiłem śrubkę z wcześniejszego zdjęcia na stalowym pręcie. Widzimy różnice w rodzaju materiału, stalowy pręt bardzo szybko się nagrzał a śruba pozostała w tym czasie jeszcze w stosunkowo niskiej temperaturze.
I na zakończenie projektu trochę pomiarów. Zastosowałem ręczne cęgi prądowe, którymi mierzyłem przepływy prądu w obwodzie zasilającym rezonator. Cęgi takie mają stałą wartość przełożenia prądu mierzonego na napięcie na wyjściu i dzięki temu mogłem skonfigurować oscyloskop do wyświetlania wartości prądów.
Dzięki tym cęgom mogłem też dokładnie skalibrować swój przetwornik LEM.
Na oscylogramie, który będzie świetnym podsumowaniem prac widzimy całą ideę rezonansu prądowego. Przebieg pomarańczowy to prąd rezonansowy a niebieski to prąd dostarczany z mostka. WYJAŚNIENIE: gdy robiłem swoje pomiary nie miałem PenDriva pod ręką. Następnego dnia na szybko chciałem zrzucić ekrany i założyłem cęgi odwrotnie. Dlatego sygnał niebieski jest odwrócony o 180o
Po prawej stronie widzimy pomiary wykonane przez oscyloskop, wreszcie mogłem zmierzyć wartości prądów skutecznych płynących w obwodach (CycRMS). Widzimy, że różnica jest olbrzymia pomiędzy tym co płynie w obwodzie wzbudzania i we wzbudzonym obwodzie rezonansowym, a to jest dopiero część możliwości tej nagrzewnicy.
Osiągnąłem prawie 100 A wartości skutecznej prądu !! płynącego w tym obwodzie. Zmierzone międzyszczytowo prawie 300 A, ale po chwili jak nie walnęło :), z tranzystorów nie było co zbierać. Znów brak czasów martwych dał o sobie znać. Solidny kawał stalowego pręta rozgrzewał się dosłownie chwile. Niestety nie pochwalę się zdjęciem bo niestety nie zdążyłem zrobić :), po reanimacji elektroniki pojawi się na pewno.