Temat już miał swoją premierę w moim Portalu, lecz w poprzednim projekcie do zasilania drabiny zastosowałem generator wysokiej częstotliwości i o stosunkowo małej mocy. Teraz zastosuje wysokonapięciowy transformator (3,5 kV) o naprawdę dużej wydajności prądowej.


Przedstawiony na tej stronie eksperyment ze względu na występowanie wysokiego napięcia, którego źródłem jest transformator o dużej wydajności prądowej, należy do szczególnie niebezpiecznych i nie należy powtarzać go samodzielnie w domu. Naprawdę, przy postępowaniu z tak dużymi mocami koniecznym jest zastosowanie szczególnych środków ostrożności i potrzebna jest duża wiedza z zakresu wysokich napięć.
Pamiętaj ! Pomylić możesz się tylko jeden raz !!!

Na początku może przypomnę na czym polega działanie układu. Drabina Jacoba to po prostu dwa pręty wygięte w literę "V"

Ja moje dwa pręty umieściłem na laboratoryjnych izolatorach i jeden z nich uziemiłem a drugi połączyłem z wyjściem wysokonapięciowego transformatora. Układy takie stosuje się bardzo często do ochrony odgromowej linii energetycznych. Przerwa pomiędzy drutami w najniższym odcinku jest dobrana tak, by podczas normalnej pracy linii nie następowało przebicie powietrza. Natomiast gdy w linię uderzy piorun, nagły wzrost napięcie powoduje przebicie i nadmiar energii spływa z linii poprzez utworzony kanał plazmowy do ziemi. Gdyby zamiast litery V był zwykły iskrownik, po zainicjowaniu wyładowanie na pewno by nie zgasło i następował by ciągły odpływ energii do ziemi nawet po wyrównaniu napięcia. Gdy natomiast mamy elektrody wygięte jak na zdjęciu łuk elektryczny podąża ku górze i tym samym wydłuża się. W końcu odległość między elektrodami jest za duża by kanał plazmowy mógł się utrzymać i wyładowanie gaśnie.

Koniec rozważań teoretycznych i zaczynamy to co tygryski lubią najbardziej - eksperymenty praktyczne. Na zdjęciu powyżej widzicie pierwszy etap zadziałania układu - moment przebicia powietrza i utworzenie kanału plazmowego.

Tu łuk kilka chwil później, jest on bardzo gorący i ma tendencję do podążania ku górze, ponadto wytwarza pole magnetyczne, które zmusza go do wyginania się w łuk o coraz większej średnicy.

Łuk podąża ku górze aż w końcu odległość elektrod jest zbyt duża i gaśnie.

Kąt rozwarcia elektrod możemy dowolnie regulować otrzymując różne długości wyładowań i jednocześnie różne czasy ich trwania. Na pewno wielu z Was zauważyło delikatną zielonkawą poświatę przy elektrodach - to zielone światło pochodzi od zjonizowanych atomów miedzi, które odparowały z prętów. Nasuwa nam to świetny pomysł do dalszej zabawy.

Co się stanie jeśli elektrody zmoczymy roztworem chlorku sodu ? odpowiedź znajduje się na fotce powyżej. W wysokiej temperaturze sól odparowuje a atomy sodu "barwią" plazmę na intensywny żółty kolor.

Efekt jest naprawdę niesamowity ! Ponadto zauważyłem, że duża ilość soli (oblepienie mokrych prętów kryształkami) znacznie wydłuża wyładowania. Fotki to wybitnie potwierdzają, tworzą się przepiękne wzory, które nie zawsze udaje się uchwycić na zdjęciu. Ale podczas jednego z wyładowań, gdy elektrody bardzo mocno oblepiłem solą zaobserwowałem coś naprawdę efektownego. Po zgaśnięciu głównego kanału plazmowego między elektrodami pozostała mała kulka plazmy, która unosiła się ku górze nie dotykając drutów. Plazmoid "żył" na tyle długo, że mogłem go dostrzec gołym okiem a mój sprytny fotograf :) uchwycił go na zdjęciu.

Po tym co zobaczyłem wydaje mi się, że pioruny kuliste nie są tylko wymysłami ludzi lub przewidzeniami związanymi z przerażeniem jak niektórzy próbują to wyjaśniać. Moc jaką zastosowałem to tylko nikłe ułamki tego co ma do dyspozycji wyładowanie atmosferyczne a mój plazmoid i tak "żył" bardzo długo, na tyle długo by pokonać jakieś 8 - 10 cm po zgaśnięciu łuku i trwał przynajmniej 1 sekundę. Niestety pomimo wielu prób nie udało mi się wyhodowanie drugiej takiej "świecącej kulki" ale myślę, że ogromne znaczenie w jej powstaniu miała duża ilość soli zastosowanej w eksperymencie. Może do wywołania zjawiska pioruna kulistego też potrzebny jest jakiś rodzaj materii, która w momencie tradycyjnego wyładowania piorunowego odparuje i utworzy taką chmurę silnie zjonizowanej plazmy ?...
Ale brak rezultatów przy otrzymaniu pioruna kulistego nie zniechęcił mnie do dalszych prac. Tu na zdjęciu elektrody zmoczyłem roztworem azotanu strontu.

Kolejne zdjęcie i na elektrodach kolejna substancja. Tym razem to wiórki metalicznego cynku. Efekt piorunujący, może nie widać tego dobrze na zdjęciu ale łuk podążając ku górze sypie dokoła niebieskawo święcącymi iskierkami.

Wziąłem też pilnik i ze śruby starłem trochę stalowych wiórków. Efekt był totalnie powalający.

Zimne ognie po prostu wymiękają.

Na tym zdjęciu elektrody pokryłem wiórkami metalicznej miedzi.

A tutaj mamy grube opiłki aluminium, jak widać okulary spawalnicze mogą się przydać.